Modlitwa nie przynosi skutków tylko tam, gdzie jej nie ma.
Takie rzeczy to chyba tylko w Polsce. Opasać liczącą tysiące kilometrów granicę łańcuchem ludzi modlących się na różańcu – na to trzeba miliona ludzi! No i był milion. A i więcej było (zwłaszcza, że nie tylko na granicach się modlono). Nie bez powodu rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik nazwał Różaniec do Granic największym wydarzeniem modlitewnym w Europie po Światowych Dniach Młodzieży w 2016 r.
Modlono się o pokój dla Polski i całego świata w duchu orędzia Maryi z Fatimy. Tak potężna modlitwa o pokój musiała gdzieniegdzie wzbudzić niepokój. Internetowy portal BBC nazwał akcję Różaniec do Granic „kontrowersyjnym dniem modlitwy przy granicach”. A co w tym kontrowersyjnego? Ano, oficjalnie niby nic, ale gdy ludzie stoją z różańcami na granicach, to kto wie – może zechcą je przekroczyć, roznosząc te różańce po świecie? A może przeciwnie – zechcą blokować granicę, utrudniając wjazd ludziom światłym, zdążającym na manifestacje w obronie rozmaitych równości i innych słuszności?
Rzecz jasna nie tylko zagranica poczuła się zaniepokojona. Joanna Schmidt, posłanka Nowoczesnej, stwierdziła w poselskiej interpelacji: „Według mojej oceny już sam fakt modlitwy »przeciwko komuś« wskazuje raczej na polityczny niż ekumeniczno-religijny charakter akcji”. Skąd posłanka wie, że to było przeciw komuś? No, tego nie wiadomo.
Podobnie rozumowała feministka Magdalena Środa: „To ochrona przed obcymi, bo czymże innym” – domyślała się na Facebooku.
I tu akurat pani Środa trafiła w sedno. Diabeł i jego aniołowie to obcy, którym bez ochrony nie dalibyśmy rady. I powiedzmy sobie jasno – aniołowie piekieł to są dla chrześcijan jedyni prawdziwie obcy i jedyni prawdziwi nieprzyjaciele. A że Maryja ma w kwestii ochrony nas przed nimi rolę szczególną, wiemy już z księgi Rodzaju z ust samego Boga, który nieprzyjaźń między diabłem a Niewiastą i jej potomstwem wręcz zadekretował (Rdz 3,15).
W pewnych środowiskach powstała obawa, że Różaniec do Granic był wymierzony w uchodźców. Ale jak niby miałoby się to stać? Przecież modlimy się do Boga – w tym wypadku przez wstawiennictwo Maryi. Jeśli więc nawet ktoś z modlących się miałby niewłaściwe intencje, to gdzie jak nie na modlitwie mogłyby one zostać skorygowane? Kto nas skuteczniej przekona niż Bóg, i kiedy, jeśli nie na modlitwie?
Poseł Maciej Kierwiński z PO wyraził w telewizyjnej dyskusji niesmak, że w Różaniec włączyli się ludzie, którzy na co dzień, jego zdaniem, nie zachowują się właściwie. No ale czy to właśnie nie jest wspaniałe? Jeśli wytrwają na modlitwie, będą się zachowywać właściwie – bo uznają, że Bóg jest naszym Panem, ludzie braćmi, a jedynym prawdziwym nieprzyjacielem diabeł.
I niech się tak stanie.•
Artykuł pochodzi za strony gosc.pl – (info od administratora strony)