ROCZNICA URODZIN ŚW. JANA PAWŁA II JUŻ WKRÓTCE…

Jan Paweł II i jego wyścigowe marzenie.

Co papież robił  na torze Fiorano?

(fot. James G. Howes / Wikimedia Commons / shutterstock.com)

Papież widząc, że podstawiono mu Toyotę, nachylił się w stronę ks. Stanisława Dziwisza i powiedział: „Ale jesteśmy na torze Ferrari, nie znalazłoby się dla mnie jakieś?”. I to nie była jego jedyna prośba

W czasie jednej ze swoich podróży w 1988 r. papież Jan Paweł II wizytował diecezję modeńską. To właśnie na jej terenie znajduje się miejscowość Maranello, w której swoją siedzibę ma Ferrari. Do producenta ekskluzywnych samochodów zadzwonił pewnego dnia telefon. Po drugiej stronie słuchawki był arcybiskup Bartolomeo Santo Quadri, ordynariusz diecezji Modena-Nonantola. „Papież chętnie zatrzymałby się w Ferrari” – powiedział.

Dla właścicieli i pracowników fabryki był to szok. Od wielu lat zmagali się oni z bardzo złą opinią zwłaszcza wśród mediów katolickich. Kilkanaście lat wcześniej doszło bowiem do tragicznego wypadku podczas wyścigu Mille Miglia. Zginęło w nim wiele osób z publiczności oraz załoga samochodu, który wypadł z trasy. Enzo Ferrari, założyciel firmy, był obwiniany przez wszystkich jednogłośnie. Mimo oczyszczenia go z zarzutów (do wypadku doszło nie z winy konstruktora pojazdu) jego drogi z Kościołem rozeszły się pod wpływem tej krytyki.Jakież było zaskoczenie, gdy sam papież chciał przybyć z prywatną wizytą. Szybko zorganizowano spotkanie, ale wiadomym było, że nie uda się dopiąć wszystkiego na ostatni guzik.

To była jedna z niedziel w bardzo ciepłym czerwcu tamtego roku. Na torze Fiorano zebrali się pracownicy i współpracownicy Ferrari. Nagle na niebie pojawił się helikopter z papieżem. Jan Paweł II wylądował na przygotowanym do tego miejscu. Podstawiono mu od razu przygotowane specjalnie papamobile. Jednak papież wywrócił do góry nogami oficjalny plan wizyty i zaskoczył organizatorów.

Po wyjściu z helikoptera zauważył, że podstawiony samochód jest marki Toyota. Schylił się w stronę ks. Stanisława Dziwisza i powiedział: „Ale jesteśmy na torze ferrari, nie znalazłoby się dla mnie jakieś?„.

Na poczekaniu zorganizowano nowy samochód dla papieża. Najbliżej zaparkowany był kabriolet Ferrari Mondial 3.2. Pierro Ferrari, syn legendarnego Enzo, podbiegł do niego i podjechał po papieża. „Ja prowadziłem, a on stał obok, cały w bieli” – wspomina w wywiadzie udzielonym Leo Turriniemu. Papież poprosił też, czy może sam „zakosztować przyjemności” z tej jazdy. Przesiadł się na miejsce kierowcy i przejechał się po torze. „Był niezwykle serdeczny. Powiedział nam wiele miłych słów o naszej pracy. Było widać, że ma pojęcie o sporcie. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że był wielkim fanem Formuły 1, ale znał Ferrari i wiedział, jak ta marka jest ceniona na świecie i ile znaczy dla nas, wiernych z diecezji Modeny” – dodaje Pierro.

Po wszystkim Jan Paweł II chwycił za telefon i zadzwonił osobiście do samego Enzo Ferrariego, który z powodu silnej gorączki nie mógł pojawić się na spotkaniu z Ojcem Świętym. „To była bardzo prywatna, osobista rozmowa. Mój ojciec się wzruszył” – mówił Pierro Ferrari.

„Przeżyłem w moim życiu wiele emocjonujących chwil, ale zostać szoferem papieża, wieźć go w swoim ferrari, to jeden z takich momentów, kiedy człowieka przechodzą dreszcze, przyznaję” – podsumowuje całą historię w wywiadzie.

W 2005 roku Jan Paweł II otrzymał w prezencie Ferrari Enzo wprost z modeńskiej fabryki. Wyprodukowano jedynie 400 takich samochodów, a ten z ostatnim numerem postanowiono podarować Ojcu Świętemu. Jeszcze przed śmiercią papież chciał przekazać je na aukcję charytatywną i wspomóc ofiary tsunami w Azji. Jednak Jan Paweł II zmarł, a samochód wszedł w posiadanie Benedykta XVI, który wyraził taką samą wolę. Niedawno samochód ponownie trafił na aukcję. Tym razem wylicytowano go za ponad 6 mln. dolarów.

Artykuł pochodzi ze strony DEON.pl (info administratora)