Archiwum miesiąca: maj 2018

DZIŚ ROCZNICA ŚMIERCI PRYMASA TYSIĄCLECIA

Papież ogłosił heroiczność kard. Stefana Wyszyńskiego

Papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót kard. Stefana Wyszyńskiego – podało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej. Od tej chwili Prymasowi Tysiąclecia przysługuje oficjalnie tytuł Czcigodny Sługa Boży”. Do beatyfikacji niezbędny jest już tylko cud za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego.

12 grudnia br. podczas sesji zwyczajnej kardynałowie i biskupi z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych wyrazili pozytywną opinię o heroiczności cnót kard Wyszyńskiego. W ten sposób zakończyły się prace Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych nad “Positio super virtutibus”.

3-tomowe „Positio” zostało opracowane pod kierunkiem postulatora procesu ks. prof. Zbigniewa Sucheckiego, a w listopadzie 2016 r. kard. Kazimierz Nycz złożył je w watykańskiej kongregacji. Materiały te były podstawą prac różnych komisji w toku procesu beatyfikacyjnego na etapie watykańskim.

O tym, że papieska decyzja może zostać ogłoszona jeszcze przed Bożym Narodzeniem mówił kilkanaście dni temu kard. Kazimierz Nycz. Metropolita warszawski przypomniał, że proces beatyfikacyjny Prymasa składa się, tak jak każdy proces w Rzymie, z dwóch części. Jedna część to jest opracowanie „Positio” i przygotowanie tzw. dekretu o heroiczności cnót – „po pracy teologów, po pracy kardynałów i pod tym względem jesteśmy bardzo blisko końca i jestem przekonany, że w tej dziedzinie możemy się nawet spodziewać jakiegoś prezentu na Gwiazdkę” – powiedział kard. Nycz.

Tłumaczył też, że momencie, kiedy Papież ogłosi heroiczność cnót zaczyna się opracowywanie sprawy cudu za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego. „Potrzebna jest modlitwa, czas, spokój” – mówił metropolita warszawski dodając, że jeśli za wstawiennictwem Prymasa wydarzy się jakiś cud, wówczas „te dwie drogi się zejdą i wtedy jest beatyfikacja”.

Proces beatyfikacyjny Prymasa Tysiąclecia na etapie diecezjalnym rozpoczął się 20 maja 1983 r. a zakończył 6 lutego 2001 r. Akta zebrane w toku procesu – w sumie 37 tomów – wraz załącznikami (książkami, artykułami autorstwa kandydata na ołtarze) zostały przekazane do watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

28 maja 2013 r. podczas uroczystości w bazylice św. Jana Chrzciciela w Szczecinie zamknięto diecezjalny proces o domniemanym uzdrowieniu młodej osoby za przyczyną Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. Dokumentacja trafiła do Watykanu.

26 kwietnia 2016 r. odbyło się posiedzenie Komisji Teologów – konsultorów pod kierunkiem promotora wiary. Spotkanie służyło dyskusji nad „Positio super virtutibus”, czyli dokumentacją o heroiczności cnót Prymasa Polski.

Trzytomowy zbiór materiałów złożył w listopadzie ub. roku w Watykanie kard. Kazimierz Nycz. Dokumentacja ta bierze pod uwagę cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość; kardynalne – roztropność, sprawiedliwość, męstwo, umiarkowanie oraz moralne – czystość, ubóstwo, posłuszeństwo i pokorę.

Do beatyfikacji niezbędny jest już tylko cud za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego. W tej chwili prace Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych skupią się na stwierdzeniu cudu za przyczyną kandydata na ołtarze. Według procedury, dopiero po zakończeniu tego etapu zostanie wyznaczona data beatyfikacji.

W przypadku kard. Wyszyńskiego obecnie trwa watykańska procedura badania domniemanego cudu za jego przyczyną. Jeśli zostanie potwierdzona jego autentyczność, najpierw przez komisję lekarzy, a następnie kardynałów, wówczas papież zdecyduje o beatyfikacji i wyznaczy jej datę.

Papież Franciszek podpisał także dekret o heroiczności cnót ks. Pawła Smolikowskiego. Zmarły 11 września 1926 r. wybitny wychowawca, historyk, filozof, kierownik duchowy należał do Zgromadzenia Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa zwanego powszechnie zmartwychwstańcami.

***

Stefan Wyszyński urodził się w 3 sierpnia 1901 r. w miejscowości Zuzela nad Bugiem. Po ukończeniu gimnazjum w Warszawie i Łomży wstąpił do Seminarium Duchownego we Włocławku, gdzie 3 sierpnia 1924 roku został wyświęcony na kapłana. Po czterech latach studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim na Wydziale Prawa Kanonicznego i Nauk Społecznych uzyskał stopień doktora.

Podczas II wojny światowej jako znany profesor był poszukiwany przez Niemców. Ukrywał się m.in. we Wrociszewie i w założonym przez matkę Elżbietę Czacką zakładzie dla ociemniałych w Laskach pod Warszawą.

W okresie Powstania Warszawskiego ks. Wyszyński pełnił obowiązki kapelana grupy „Kampinos” AK.

W 1946 r. papież Pius XII mianował ks. prof. Wyszyńskiego biskupem, ordynariuszem lubelskim. 22 października 1948 r. został mianowany arcybiskupem Gniezna i Warszawy oraz Prymasem Polski.

W coraz bardziej narastającej konfrontacji z reżimem komunistycznym, Prymas Wyszyński podjął decyzję zawarcia „Porozumienia”, które zostało podpisane 14 lutego 1950 r. przez przedstawicieli Episkopatu i władz państwowych.

12 stycznia 1953 r. abp Wyszyński został kardynałem. Osiem miesięcy później, 25 września 1953 r. został aresztowany i internowany. Przebywał kolejno w Rywałdzie Królewskim koło Grudziądza, w Stoczku Warmińskim, w Prudniku koło Opola i w Komańczy w Bieszczadach.

W ostatnim miejscu internowania napisał tekst odnowionych Ślubów Narodu, wygłoszonych następnie na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 r. jako Jasnogórskie Śluby Narodu. 26 października 1956 r. Prymas wrócił do Warszawy z internowania. W latach 1957-65 prowadził Wielką Nowennę przed Jubileuszem Tysiąclecia Chrztu Polski.

W latach sześćdziesiątych czynnie uczestniczył w pracach Soboru Watykańskiego II.

Stefan Wyszyński urodził się w 3 sierpnia 1901 r. w miejscowości Zuzela nad Bugiem. Po ukończeniu gimnazjum w Warszawie i Łomży wstąpił do Seminarium Duchownego we Włocławku, gdzie 3 sierpnia 1924 roku został wyświęcony na kapłana. Po czterech latach studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim na Wydziale Prawa Kanonicznego i Nauk Społecznych uzyskał stopień doktora.W okresie rodzącej się „Solidarności” pozostawał ośrodkiem równowagi i spokoju społecznego.

Zmarł 28 maja 1981 r. w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Na pogrzeb kardynała w Warszawie 31 maja przybyły dziesiątki tysięcy ludzi.

Artykuł pochodzi z portalu gosc.pl (info admin)

Jak adorować Najświętszy Sakrament i szybko się nie znudzić?

O kluczowym podejściu do adoracji mówi brat Moris Maurin, Mały Brat Jezusa. Skąd brał siły do długiej modlitwy przed Najświętszym Sakramentem?

Moris Maurin wstąpił do zgromadzenia w 1955 i przyjął imię Maurice. Śluby wieczyste złożył w 1961, święcenia kapłańskie przyjął w 1973. Był bliskim przyjacielem Jacquesa i Raissy Maritain i prof. Stefana Swieżawskiego. Przez wiele lat mieszkał w Maroku i na Saharze.

Zobacz też: Jak zachować się podczas adoracji? >>

W 1978 przyjechał pierwszy raz do Polski. W 1990 zamieszkał na stałe w polskiej wspólnocie Braci, najpierw na warszawskiej Pradze, następnie w Izabelinie, pełniąc służbę przełożonego. Spolszczył swoje imię i przyjął polskie obywatelstwo. Po przejściu na emeryturę był czynnym rekolekcjonistą, pozostając wiernym charyzmatowi „ubogiego pośród ubogich”.

Był autorem kilkunastu książek o tematyce duchowej m.in. „Brat Karol de Foucauld” (1997, „Żyć kontemplacją w sercu świata” (2005), „Wierzę w Kościół (2006, dostał za nią Nagrodę im. księdza Józefa Tischnera) oraz autobiografii „Z powodu Jezusa i Ewangelii (2010)”.

Mali Bracia Jezusa jest to chrześcijańska wspólnota, która została założona 8 września 1933 r. przez brata Rene Voillaume na Saharze. Jest jednym z kilkunastu apostolatów powstałych w oparciu o duchowość bł. Karola de Foucauld.

Istotę Małych Braci wyrażają słowa Karola de Foucauld:

„O czym marzę w sekrecie, to coś bardzo prostego, małego liczebnie, przypominającego pierwsze wspólnoty pierwotnego Kościoła. Mała rodzina, małe ognisko monastyczne, maleńkie i bardzo proste”.

Pierwsze zgromadzenie powstało w 1933 r. pod kierunkiem ks. R. Voillaume w północnej Afryce. Liczyło pięciu członków. Dziś wspólnota na całym świecie liczy ponad 250 osób.

Zobacz też: 7 rzeczy, które powinieneś zrobić w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu >>

Mali bracia nazywani są często „braćmi Karola de Foucauld”. Kanoniczne potwierdzenie ze strony władz kościelnych Instytut otrzymał w 1968 r. Jednym z najbardziej znanych członków Wspólnoty był Jacques Maritain, francuski filozof i teolog.

Do Polski Mali Bracia przybyli w 1977 r. i zamieszkali w Przegorzałach pod Krakowem, a pierwszy dom założyli we wsi Truskaw k. Warszawy. Istnieje także żeński odłam zakonu, Małe Siostry Jezusa.

Brat Moris zmarł 15 maja 2018 roku w wieku 89 lat.

Posłuchaj, co mówi o adoracji Najświętszego Sakramentu:

Artykuł pochodzi z portalu Deon.pl (info admin)

XXII Spotkanie Młodych LEDNICA 2000

Przed XXII Spotkaniem Młodych LEDNICA 2000 zdradzamy jeden z najciekawszych punktów programu

Już dziś możemy potwierdzić, że podczas tegorocznego Spotkania lednickiego ludzie będą nawzajem myć sobie nogi. Niewykonalne? Niemożliwe?

Nic podobnego! Każdy uczestnik otrzyma ręcznik i wodę i na znak miłosierdzia względem bliźniego wszyscy będą poproszeni o umycie sobie nawzajem nóg.

Tak o tym wyjątkowym goście miłosierdzia mówi o. Mateusz Kosior – duszpasterz Wspólnoty LEDNICA 2000:

Gest mycia nóg to gest Pana Jezusa względem uczniów, który możemy obserwować podczas liturgii Wielkiego Czwartku. Na Lednicy po drugiej części Spotkania zatytułowanej „Prawdziwe Spojrzenie na siebie i innych” uczestnicy będą mogli nawzajem umyć sobie nogi. Będzie to odpowiedź na świadectwa dawane podczas Spotkania, m.in. przez siostry Misjonarki Miłości, które codziennie pochylają się nad cierpiącymi. Podczas Spotkania będą rozdawane specjalnie przygotowane ręczniki i woda. Do tego gestu pragniemy zachęcić wszystkich uczestników. Bez względu na wszystko.

Przypomnijmy: do Spotkania Młodych na Polach Lednickich zostały tylko 22 dni! To niewiarygodne, że zaledwie chwilę temu opuszczaliśmy Pola Lednickie niesieni zawołaniem ,,Idź i kochaj”. W spotkaniach z innymi odkryliśmy jednak szybko, jak niewystarczająca jest nasza miłość. Mieszał się w nas entuzjazm ze zniechęceniem, spowodowanym niepowodzeniami. Często słyszeliśmy też i odczuwaliśmy ze strony innych, że jesteśmy niewystarczający. Jak wtedy ocalić tęsknotę miłości i nie zagubić sensu życia?

Już za kilka tygodni będziemy nakłaniać młodych do spojrzenia w prawdziwe oblicze Boga, które będą mogli dostrzec obserwując swe odbicie w Jego Twarzy w Zwierciadle Prawdziwego Spojrzenia, które otrzyma każdy uczestnik Spotkania. 2 czerwca na Lednicy będziemy wspólnie odkrywać jak cenni jesteśmy w oczach Bożych. Tylko odkrywając i przyjmując miłość Boga, możemy stawać się bezinteresownym darem dla innych. Można powiedzieć, że tegoroczne Spotkanie będzie podróżą w głąb siebie, poszukiwaniem swojego Jestem i tylko ktoś zachwycony wielkością daru człowieczeństwa może ten zachwyt przekazywać innym.

„Młodzi ludzie powiedzieli nam, że stoją przed różnymi wymaganiami, że ciągle są jacyś niewystarczający. Inni mówią im, że powinni być tacy, tacy i tacy… dlatego 2 czerwca spotkamy się na Polach Lednickich pod hasłem JESTEM.”

Zwierciadło Prawdziwego Spojrzenia – posłuży do spotkania ze spojrzeniem Boga. Tylko przeglądając się w obliczu Pana Jezusa, odkrywamy jacy naprawdę jesteśmy. “Jestem” – drogi w Bożych oczach, nabieram wartości, bo Bóg mnie miłuje.

Świeca – to symbol światła i pokoju. Jak co roku na Polach Lednickich rozbłysną dziesiątki tysięcy świec. Jest to znak płonącej wiary.

Goście Spotkania

Zaproszenie na XXII Spotkanie Młodych LEDNICA 2000 przyjęli:

– Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda
– abp Wojciech Polak – Prymas Polski (celebrans Mszy Świętej)
– bp Grzegorz Ryś (kazanie)
– Misjonarki M

„Ty jesteś Drogą” to hymn tegorocznego XXII Spotkania Młodych LEDNICA 2000.

Serdecznie zapraszamy do posłuchania piosenki na kanale Siewców Lednicy: https://www.youtube.com/watch?v=VvQI_Zwrbac

Teledysk już wkrótce!

Nic lepiej nie oddaje klimatu Spotkań na Polach Lednickich niż obraz i muzyka. Dlatego specjalnie dla Was przygotowaliśmy spot promujący tegoroczne Spotkanie, abyście mogli w swoich domach przypomnieć sobie lub dowiedzieć się jak jest naprawdę na Polach Lednickich, kiedy są wypełnione po brzegi dziesiątkami tysięcy ludzi:

https://www.youtube.com/watch?v=mGImz3DgG0I

Program Spotkania

8.00 Otwarcie Pól Lednickich

Spowiedź

12.00 Anioł Pański

Konferencja

15.00 Koronka do Bożego Miłosierdzia

17.00 Rozpoczęcie XXII Spotkania Młodych LEDNICA 2000

Część I: JESTEM – jak patrzy na mnie Jezus

Część II: JESTEM – prawdziwe spojrzenie na siebie i innych

20.00 Eucharystia

Godzina św. Jana Pawła II: Ojciec naszej wolności

Część III: JESTEM – nowe narodziny

23.15 Adoracja Najświętszego Sakramentu

23.45 Wybór Chrystusa jako jedynego Pana i Zbawiciela

24.00 Przejście przez Bramę III Tysiąclecia

Po więcej informacji zapraszamy na www.lednica2000.pl!

Artykuł pochodzi z portalu gosc.pl (info admin)

ROCZNICA URODZIN ŚW. JANA PAWŁA II JUŻ WKRÓTCE…

Jan Paweł II i jego wyścigowe marzenie.

Co papież robił  na torze Fiorano?

(fot. James G. Howes / Wikimedia Commons / shutterstock.com)

Papież widząc, że podstawiono mu Toyotę, nachylił się w stronę ks. Stanisława Dziwisza i powiedział: „Ale jesteśmy na torze Ferrari, nie znalazłoby się dla mnie jakieś?”. I to nie była jego jedyna prośba

W czasie jednej ze swoich podróży w 1988 r. papież Jan Paweł II wizytował diecezję modeńską. To właśnie na jej terenie znajduje się miejscowość Maranello, w której swoją siedzibę ma Ferrari. Do producenta ekskluzywnych samochodów zadzwonił pewnego dnia telefon. Po drugiej stronie słuchawki był arcybiskup Bartolomeo Santo Quadri, ordynariusz diecezji Modena-Nonantola. „Papież chętnie zatrzymałby się w Ferrari” – powiedział.

Dla właścicieli i pracowników fabryki był to szok. Od wielu lat zmagali się oni z bardzo złą opinią zwłaszcza wśród mediów katolickich. Kilkanaście lat wcześniej doszło bowiem do tragicznego wypadku podczas wyścigu Mille Miglia. Zginęło w nim wiele osób z publiczności oraz załoga samochodu, który wypadł z trasy. Enzo Ferrari, założyciel firmy, był obwiniany przez wszystkich jednogłośnie. Mimo oczyszczenia go z zarzutów (do wypadku doszło nie z winy konstruktora pojazdu) jego drogi z Kościołem rozeszły się pod wpływem tej krytyki.Jakież było zaskoczenie, gdy sam papież chciał przybyć z prywatną wizytą. Szybko zorganizowano spotkanie, ale wiadomym było, że nie uda się dopiąć wszystkiego na ostatni guzik.

To była jedna z niedziel w bardzo ciepłym czerwcu tamtego roku. Na torze Fiorano zebrali się pracownicy i współpracownicy Ferrari. Nagle na niebie pojawił się helikopter z papieżem. Jan Paweł II wylądował na przygotowanym do tego miejscu. Podstawiono mu od razu przygotowane specjalnie papamobile. Jednak papież wywrócił do góry nogami oficjalny plan wizyty i zaskoczył organizatorów.

Po wyjściu z helikoptera zauważył, że podstawiony samochód jest marki Toyota. Schylił się w stronę ks. Stanisława Dziwisza i powiedział: „Ale jesteśmy na torze ferrari, nie znalazłoby się dla mnie jakieś?„.

Na poczekaniu zorganizowano nowy samochód dla papieża. Najbliżej zaparkowany był kabriolet Ferrari Mondial 3.2. Pierro Ferrari, syn legendarnego Enzo, podbiegł do niego i podjechał po papieża. „Ja prowadziłem, a on stał obok, cały w bieli” – wspomina w wywiadzie udzielonym Leo Turriniemu. Papież poprosił też, czy może sam „zakosztować przyjemności” z tej jazdy. Przesiadł się na miejsce kierowcy i przejechał się po torze. „Był niezwykle serdeczny. Powiedział nam wiele miłych słów o naszej pracy. Było widać, że ma pojęcie o sporcie. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że był wielkim fanem Formuły 1, ale znał Ferrari i wiedział, jak ta marka jest ceniona na świecie i ile znaczy dla nas, wiernych z diecezji Modeny” – dodaje Pierro.

Po wszystkim Jan Paweł II chwycił za telefon i zadzwonił osobiście do samego Enzo Ferrariego, który z powodu silnej gorączki nie mógł pojawić się na spotkaniu z Ojcem Świętym. „To była bardzo prywatna, osobista rozmowa. Mój ojciec się wzruszył” – mówił Pierro Ferrari.

„Przeżyłem w moim życiu wiele emocjonujących chwil, ale zostać szoferem papieża, wieźć go w swoim ferrari, to jeden z takich momentów, kiedy człowieka przechodzą dreszcze, przyznaję” – podsumowuje całą historię w wywiadzie.

W 2005 roku Jan Paweł II otrzymał w prezencie Ferrari Enzo wprost z modeńskiej fabryki. Wyprodukowano jedynie 400 takich samochodów, a ten z ostatnim numerem postanowiono podarować Ojcu Świętemu. Jeszcze przed śmiercią papież chciał przekazać je na aukcję charytatywną i wspomóc ofiary tsunami w Azji. Jednak Jan Paweł II zmarł, a samochód wszedł w posiadanie Benedykta XVI, który wyraził taką samą wolę. Niedawno samochód ponownie trafił na aukcję. Tym razem wylicytowano go za ponad 6 mln. dolarów.

Artykuł pochodzi ze strony DEON.pl (info administratora)

Abp Krajewski: jałmużna musi boleć

(fot. Maskacjusz / youtube.com)

Kiedy ojciec święty nominował mnie jałmużnikiem papieskim, powiedział: „Sprzedaj biurko, nie chcę cię widzieć na Watykanie. Idź i szukaj biednych, bo to jest Jezus. To jest czysta Ewangelia: «Byłem nagi, byłem w więzieniu, byłem chory…». I powiem ci, jak masz ich szukać”. A potem w kolejnych dniach dodawał mi „instrukcję obsługi” jałmużnika.

„Idź, i jeżeli coś masz im dać, to patrz im w oczy – mówił papież. – Jak im cokolwiek dajesz, to się ich dotykaj. A czy jak ich dotkniesz, to czasem nie wycierasz ręki? A najlepiej nic im nie kupuj, tylko zjedz z nimi. Bo kupić, rzucić i odejść – jest bardzo łatwo. A ty usiądź z nimi, a jak będzie trzeba, to się prześpij razem z nimi. I będziesz wszystko wiedział. Na początku będzie to dla ciebie strasznie trudne. Ale po czasie zobaczysz, że jest to czysta Ewangelia, bez komentarza”.

Czytaj Ewangelię

Z tą czystą Ewangelią w wydaniu papieża zetknąłem się po raz pierwszy w Rio de Janeiro, podczas czterodniowego spotkania Światowych Dni Młodzieży. Były tam 4 miliony ludzi, zebrane na najdłuższej plaży – Copacabana. Było parno, gorąco, czasem deszcz. A papież jeździł tam kilka razy w ciągu dnia samochodem, i ciągle przyjmował coś od młodzieży – a to się Coca-coli napił, a to argentyńskiego naparu, a to cukierka zjadł. Ja wtedy byłem przy ołtarzu, czekając, aż papież tam dojedzie, ale przez cały czas widziałem go na telebimach. Jeden z kardynałów zawołał mnie i powiedział: „Powiedz ojcu świętemu, że tego mu robić nie wolno. Nie wolno! Dla dobra Kościoła – bo nie wiadomo, co mu podadzą”.

Razem z mistrzem ceremonii czekałem na papieża przy windzie i powiedziałem mu to. On wysłuchał i odpowiedział: „Teraz ja tu poczekam, a ty idź do tego kardynała i powiedz mu: niech czyta Ewangelię. Moje życie nie zależy ani od czterech lekarzy, ani od tego, co biorę do ręki, ani od tego, co spożywam. Moje życie zależy od Boga”. I poczekał, aż poszedłem. Fajna misja, prawda? – powiedzieć kardynałowi: „Czytaj Ewangelię, a będziesz wiedział, co robić”. Ale to z Ewangelii przychodzi odpowiedź na każde pytanie.

Sam szukaj ubogich

Papież mówi, że nie przy ołtarzu jesteśmy najważniejsi, ale na peryferiach. Kiedyś powiedział: „Nie zajmuj się tymi, którzy przychodzą do kościoła, bo oni i tak przyjdą. Twoimi peryferiami są ci, którzy nigdy tutaj nie przychodzą. Oni są naprawdę ubodzy”. Tak myśli papież, a jestem pewny, że on żyje radykalnie Ewangelią.

„Czasem jesteś najważniejszy w kancelarii” – to mówił do księży, byłem tego świadkiem. – „Przychodzi kobieta z dzieckiem i mówi: «Chcę je ochrzcić». I ksiądz zaczyna rozmawiać, wypełnia jakiś formularz, pyta: «Imię ojca?». Na co ona: «Nie wiem, kto jest ojcem». «Jak to nie wiesz, kto jest ojcem?!». «Nie wiem.» (no bo skąd prostytutka ma wiedzieć, kto jest ojcem?) I tu kończy się nadzieja na chrzest – bo synod diecezjalny, bo prawo…”.

A papież mówi tak: „Przyszła do ciebie błogosławiona, jeśli nie święta. Przecież modlimy się o zachowanie życia od poczęcia do naturalnej śmierci – to jest przykład! Mogła zabić to dziecko, a nie zabiła. Przyszła je ochrzcić. Co by zrobił Jezus? Zapytałby: «Masz pieniądze na pieluchy? Kupić ci wózek? Ochrzczę twoje dziecko – chcesz w tę niedzielę? Przyjęcie będzie na plebanii». Trzeba się narazić. Ewangelia kosztuje, bo jest bardzo radykalna. Ona jest piękna jak wiosna, ale nieraz ciężka jak krzyż”.

A papież tak tłumaczy Ewangelię: „Dziwisz się, że ci mówię, żebyś szedł i szukał biednych? Jezus to robił przez cały dzień. Kogo spotkał, tego uzdrawiał. Bo w Ewangelii jest dzisiaj, nie ma wczoraj ani jutro. Gdy Jezus spotkał dziesięciu trędowatych, to uzdrowił dziesięciu. Nie poszedł do obozu dla chorych na trąd, ale uzdrowił tych dziesięciu, których miał przed sobą. A widziałeś takiego rybaka, który na plaży wystawia sobie biuro i pisze: «Ryby, od 16.00 do 18.00 przypływajcie, przyjmę was»? Czasem jesteśmy takimi apostołami – zajmujemy się tylko tymi, którzy przyjdą. «Przypływajcie, ryby», i żadna nie przypłynie. A rybak to ten, kto musi iść i ryzykować. Tego dnia zarzucił sieci i nic, ale gdy na słowo Pana zacznie łowić – potem nie pozbiera się pod ciężarem sieci, porwą mu się”.

Przywracanie godności

Kiedyś, gdy wychodziłem z kościoła Świętego Ducha, podszedł do mnie bezdomny Marco z Sycylii. Powiedział: „Księże Konradzie, mam dzisiaj 50 lat” (chciał, żeby mu coś dać). Mówię: „Zwołaj chłopaków, idziemy do restauracji”. „Ilu?”. „Ilu chcesz – pięciu, dziesięciu. Na koszt papieża Franciszka, nic się nie przejmuj”. A on na to: „Nie da rady, bo ja śmierdzę. Nikt mnie nie wpuści do restauracji”. Powiedziałem mu: „Słuchaj, jak znam Włochów, to tam i za zapach zapłacimy. Damy radę”.

Poszliśmy. I wtedy przypomniałem sobie to, co mówił papież: „Bądź z nimi, a będziesz wiedział, czego potrzebują”. Oni potrzebują się umyć! I tak powstały prysznice pod kolumnadą Berniniego przy Bazylice św. Piotra – w miejscu najcenniejszym dla nas, chrześcijan.

Ale gdy bezdomny już się umyje, to potrzebuje się przebrać – czyli potrzebna jest bielizna. A jak już jest umyty i przebrany, to jeszcze pozostaje problem chorób. Najwięcej jest tych związanych z włosami i ze stopami. Trzeba więc dać mu możliwość zbadania się i dostęp do fryzjera. A gdy już jest ostrzyżony, umyty i przebrany – idzie do lekarza, ponieważ mamy obok ambulatorium. Tylko potem trzeba mu te leki dać, bo co z tego, że mu powiem, że jest chory – i znów: co by zrobił Jezus? – toteż dajemy leki.

Na tę pomoc wielu się oburza: że nie dajemy tym ludziom pracy, że nie robimy im kursów z funduszy Unii Europejskiej (takich wysoko płatnych dla tych, którzy na nich uczą).

Przyjdźcie do mnie, utrudzeni…

Papież powiedział mi kiedyś, że mam się zająć Kościołem, który jest szpitalem polowym, w którym śmierdzi grzechem – niesamowicie, ale tylko po to, żeby tam rozlała się łaska. A jak powiedział kiedyś podczas modlitwy na Anioł Pański, że nie ma takiego grzechu, który może nas oddzielić od Boga – to konfesjonały w kościele Świętego Ducha pękały w szwach! Przychodzili ci, którzy wcześniej nie wiedzieli, że mogą przyjść. To czysta Ewangelia.

Ojciec święty dostaje codziennie artykuły zebrane ze wszystkich światowych gazet. Co by zrobił Jezus, gdyby się dowiedział o różnych sprawach? Na przykład o tym, że w Mediolanie jakaś dziewczyna rzuciła się z bloku? Ojciec święty bierze za telefon, dzwoni do Mediolanu, szuka jej rodziców – a to jest bardzo łatwo dzisiaj znaleźć: przez biskupa, parafię, dziennikarzy. Papież dzwoni do tych rodziców i mówi: „Przyjedźcie do mnie. Wysłać wam bilet na samolot albo przysłać samochód? Przyjedźcie do Domu św. Marty, zjemy razem obiad”.

Toaleta dla Łazarza

Kiedyś wieczorem dzwoni do mnie jeden z dostojników pracujących na Watykanie i mówi: „Słuchaj, sprowadziłeś tych biednych wokół bazyliki. Sikają przed drzwiami z brązu w naszym domu. Może dość tego?”. A ja mu na to (nauczyłem się od papieża: co by zrobił Jezus?), że jest taki fragment w Ewangelii o człowieku, którego imienia nie znamy, ale pod jego drzwiami leżał żebrak Łazarz.

„Póki ksiądz nie wpuści ich do swojego domu, nie pozwoli iść do ubikacji, póki nie da im swojego niepokalanego ręcznika (który siostry prasują kilka razy dziennie), póki sam nie zrobi tym ludziom kawy (bo sióstr wieczorem już nie ma) – to tak będzie. Na tyle pokoi miejsce się znajdzie, a rano ten człowiek może wyjść. On będzie tam siusiał, dopóki ksiądz mu nie otworzy”. Jestem z łódzkich Bałut, więc chciałem jeszcze dodać, że sam się dołączę…

Ktoś przyszedł pod prysznice dla ubogich i zapytał: „Dlaczego one są otwarte także w niedzielę i w święta?”. Ja mówię: „Jeśli wasza dostojność w niedzielę i święta nie robi siusiu i nie kąpie się, to my prysznice też zamkniemy. Co za problem? Ale nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Tylko tyle”.

Zupy dla Jezusa

W zeszły wtorek jak zwykle pojechaliśmy na stację Termini z kardynałem Marini – zakochany w Kościele i papieżu, niesamowicie kulturalny człowiek, i chętnie tam jeździ. W posługę na Termini zaangażowanych jest 300 osób, diakoni od 3.00 gotują zupę. Miesiąc temu byłem na roboczym obiedzie u papieża, który mnie zapytał: „Smakuje ci u św. Marty?”. Ja mówię: „Jest dobrze, ale tu gotują tylko dla papieża”. Papież na to: „O co ci chodzi?”. A ja: „Bo my mamy takie zupy, które gotowane są dla Pana Jezusa. Są o niebo lepsze”.

Tak więc rozdajemy te zupy razem z diakonami – w diecezji rzymskiej jest 120 stałych diakonów do posługi. Są tam ustawione stoły, wszystko odbywa się kulturalnie: najpierw podchodzą kobiety, potem mężczyźni. No i biskup Marini stoi w tym łańcuszku rozdających, gdzie ktoś daje banany. (A zwróćcie uwagę, że jak się kocha, to nie kupi się rzeczy, która komuś nie służy. Na przykład nie możemy dać tym ludziom jabłek, bo oni zębów nie mają. Jak się kocha, to się wie, że trzeba dać im banany – ale do tego trzeba być z nimi).

Biskup tuńczyka chyba rozdawał, wszyscy już przeszli, a biskup mówi: „Patrz, ten drugi raz wziął”. A ja na to: „Księże arcybiskupie, wczoraj widziałem, jak ksiądz sobie dokładał makaronu…”. Chcemy być tak sprawiedliwi, ale to jest miłosierdzie – ono przekracza całą sprawiedliwość, tam już nic innego nie istnieje!

Problem w tym, że my tak naprawdę nie kochamy biednych. W Polsce pokłóciliśmy się o tych, których nie mamy – o uchodźców. Niszczymy się wzajemnie, a my ich po prostu nie mamy, bo oni do Polski wcale nie chcą przyjeżdżać. Uchodźcy są problemem we Włoszech, gdzie mamy ich przejazdem po 800-1000 osób na jedną noc.

Jałmużna musi boleć

Zobaczcie, jak kocha matka. Dziecko jeszcze nic nie mówi, bo ma 3 tygodnie, a ona sama wie: kiedy przykryć, kiedy nakarmić, kiedy pupę umyć, kiedy zatalkować. Ona to wszystko wie, bo kocha. My, jak nie kochamy, to damy ubogiemu stare buty. A nie ma nic gorszego niż dać mu stare buty. One ukształtowały się już do naszej nogi, a on wszystkie choroby ma właśnie w stopach.

Jeszcze jeden obraz o jałmużnie. Papież swoimi kazaniami, które są czystym przesłaniem Ewangelii, otwiera serca i… portfele. Przyjechał kiedyś jeden z najbogatszych ludzi i mówi do mnie: „Proszę księdza, daję księdzu milion euro na potrzeby papieża Franciszka”. Ja na to: „Bardzo panu dziękuję, ale nie mogę przyjąć. Bo pan to przywiózł jako jałmużnę?”. „Tak, tak.” Pytam: „Ilu pan ma pracowników?”. „No, tu, we Włoszech mam 4000” (to firma produkująca najsłynniejsze buty włoskie).

„To tego miliona nawet pan nie odczuł, jak pan podpisał czek. Ja też podpisuję w imieniu ojca świętego czeki i też tego nie odczuwam. To nie z mojego konta, więc mnie nie boli. A jałmużna musi boleć. W takim razie zróbmy tak – ja ten milion panu oddaję. A pan niech spróbuje zobaczyć, kto z tych 4000 pracowników nie ma prądu w mieszkaniu, komu nie wystarcza do pierwszego, czyje dzieci nie mają obiadów w szkole. Niech pan na to wyda ten milion”.

Zadzwonił gdzieś po miesiącu – nie dał rady. Łatwo jest przekazać pieniądze. Potem przyjechał i mówi: „Ksiądz mi naopowiadał o tych nogach biednych…”. A ja mu mówiłem, że jałmużna musi boleć. Musi mnie boleć nawet po nocach, tak jak podział spadku danego za życia.

I zaproponowałem mu: „Niech pan wypuści taką serię butów, które będą dobre dla naszych ubogich – czyli będą bardzo szerokie. Ale niech pan da tylko materię pierwszą, natomiast pracę dadzą pracownicy, wiedząc, że to jest dla ubogich. Pan daje skóry, oni dają godzinę pracy lub dwie tygodniowo. Potem transport do Rzymu przez wolontariuszy”. Zobaczcie, jaka siatka dobroci nagle powstała! I przywiozłem 10 tysięcy par butów, rozesłaliśmy je po różnych zakątkach. Tak działa jałmużna.

Ojciec święty wszystkie pieniądze, jakie dostaje rano – bo ludzie przychodzący na Mszę świętą bardzo często chcą mu coś dać – przesyła przez żandarma do naszego biura. Wszystkie. I papież często mówi: „Słuchaj, twoje konto, czyli moje konto, ma być puste. Bo wtedy jest ewangeliczne. Kiedy jest puste, to znaczy, że komuś pomogłeś”.

*   *   *

Fragmenty konferencji z trzeciego dnia rekolekcji dla kapłanów przed ingresem abpa Grzegorza Rysia w archidiecezji łódzkiej, z 28 października 2017 r.

Tekst nieautoryzowany, opublikowany pierwotnie w magazynie „Szum z Nieba”.