Archiwum miesiąca: marzec 2018

O dobrej spowiedzi

Przez lata, a w zasadzie przez całe moje dotychczasowe życie spowiedź była dla mnie największym utrapieniem w praktykowaniu wiary – świadectwo.

Był czas, że spowiadałam się raz na pół roku, tylko przed najważniejszymi świętami. Sumienie sumiennie uśpiłam – przecież nikogo nie zabiłam, nikogo nie okradłam, nie zdradzam, nie palę, nie biorę narkotyków, nie upijam się, no jakie ja mam grzechy, żeby co miesiąc się spowiadać?

Takiemu usypianiu sumienia znakomicie pomagały sygnały z najbliższego otoczenia – wielu znajomych miało i często werbalnie wyrażało podobną filozofię.

Do kościoła chodziłam, ale Ewangelią najczęściej nie żyłam. Nie umiem określić, kiedy dokonało się moje nawrócenie. Może po roratach ze świętą Teresą z Avilla (Bóg sam wystarczy!), może po przeczytaniu „Dzienniczka” siostry Faustyny (ona dużo pisze o łasce i wadze sakramentu pokuty). Może to jeszcze nie jest nawrócenie, tylko jego początek?

Spowiedź nadal jest dla mnie trudna. Mam dwie teorie: albo mimo całej mojej chęci, żeby być pokorną i umiejącą przyznać się do błędów, do prawdziwej pokory dużo mi jeszcze brakuje, albo szczerość w konfesjonale to faktycznie jedno z najtrudniejszych zadań, jakie postawił przez nami Pan Jezus.

Ale z własnego doświadczenia wiem, że warto, że trzeba na tę szczerość i pokorę się zdobyć. Nie przejmować się, co pomyśli sobie o mnie ksiądz, który siedzi za kratką (w małych parafiach to najczęściej własny proboszcz), nie szukać mądrych słów na bardziej strawne określenie zwykłych małych draństw, które popełniamy. Modlić się, dużo się modlić o dobry rachunek sumienia (mój największy problem to rozeznać, czy coś faktycznie jest grzechem – takie czasy!).

Miało być świadectwo o dotknięciu Miłosiernego. Niedawno szłam na I-czwartkową Adorację Najświętszego Sakramentu z zamiarem odbycia spowiedzi przed I sobotą miesiąca. Przed spowiedzią w sumieniu oczywiście czarna dziura, nie widzę żadnych swoich grzechów, oprócz tych „powszednich”: „kłóciłam się z mężem” i „wybuchałam gniewem”. Do kościoła mam pieszo 20 minut, zaczęłam odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego z prośbą o dobry rachunek sumienia. Pan Jezus Miłosierny obiecał św. Faustynie, gdy dyktował jej słowa Koronki, że tą modlitwą można u Niego wszystko wyprosić. Więc proszę, Jezu, jeśli to rzeczywiście działa, pokaż mi, co jest w moim życiu złego. Gdy widzę już wieżę kościoła przypominam sobie coś sprzed wielu lat, o czym w zasadzie zapomniałam i tylko czasem wracało pytanie, czy to było dobre? Mam całkowitą pewność, że Bóg chce, abym się z tego wyspowiadała. To jest ciężka pewność, bo aż cierpnę na myśl, że mam to powiedzieć księdzu. Jeszcze przed konfesjonałem nachodzi mnie pokusa, że to jednak nie grzech, nie zrobiłam tego świadomie ze złości. Przed uklęknięciem przy kratce rozpaczliwie proszę: Jezu Chryste, bądź ze mną, pomóż mi. I czuję taką odwagę, że wyznaję wszystko słowami, które nie wiem skąd przychodzą mi do głowy. Jestem tak wstrząśnięta, że nie słyszę ani słowa z tego, co mówi mi spowiednik. Oprócz „odpuszczam ci grzechy”.

Płaczę w ławce. Coraz częściej zdarza mi się płakać po spowiedzi. Po dobrej spowiedzi. Bo niestety nie każda taka jest.

M.R., Diecezja Katowicka

artykuł pochodzi z portalu gosc.pl (info admin)

Życie pozahandlowe

Musisz robić zakupy w niedzielę? Zwróć się do Lekarza – przyjmuje w kościele.

Onegdaj palenie tytoniu w pracy było normą. Potem zaczęto tę praktykę stopniowo ograniczać. Akurat załatwiałem coś w urzędzie, gdy natknąłem się na wzburzoną obowiązkiem wychodzenia do palarni urzędniczkę. – To skandal! Jakim prawem nam zakazują! Moja mama zawsze mówiła: „Żyj i daj żyć innym”! – wykrzykiwała do koleżanki zza przeciwległego biurka.

„No przecież właśnie po to jest ten zakaz, żeby dać żyć innym” – pomyślałem. Ale nie powiedziałem tego głośno, bo chciałem załatwić sprawę, a wściekły wzrok tej pani skłaniał mnie raczej do milczenia.

Dziś nikt zdrowy na umyśle nie mówiłby takich głupot. Nawet zawzięci palacze rozumieją, że „dać żyć innym” oznacza dla nich konieczność ograniczenia własnego komfortu Musiało jednak trochę potrwać, zanim to stało się jasne.

Teraz znów przerabiamy tę historię – tym razem w postaci awantur o niedzielę wolną od handlu. Znów słyszę to absurdalne „żyj i daj żyć innym”, tak jakby nie dało się przeżyć niedzieli bez bliskiego kontaktu ze sklepem.

Pewnie, że zakupy to nie palenie – ale też nałóg. I z powodu czyjejś woli jego zaspokajania zastępy ludzi muszą „wdychać” w niedzielę atmosferę roboczego, powszedniego dnia. Ćwierć wieku pełnej swobody handlu w niedzielę utrwaliło nałóg sklepowego „wypoczynku niedzielnego” bardzo mocno. I tak jak palacz na odwyku nie wie, co zrobić z rękami, tak całe rodziny biadolą teraz, że nie mają pojęcia, jak spędzą niedzielę bez turystyki między regałami.

No w porządku, to boli, jak każdy odwyk. Ale poczekajcie trochę, uspokójcie się – zobaczycie, że jest niedzielne życie pozahandlowe, naprawdę. I ono jest dużo zdrowsze niż to handlowe. Bo moja zachcianka to niekoniecznie moje dobro, a tym bardziej niekoniecznie dobro innych. To stanie się oczywiste, gdy minie czas detoksykacji. Na razie trzeba to po prostu przetrwać. A potem stopniowo okaże się, że słońce w niedzielę świeci jaśniej, niż się wydawało, trawa jest zieleńsza, a ptaki śpiewają radośniej. Ba! Może mąż zauważy swoją żonę, a oboje może nawet zdołają nawiązać kontakt z dziećmi? Tak czy owak po czasie stanie się dla wszystkich jasne, że zerwanie z niedzielnym nałogiem było pod każdym względem korzystne.

Powinni to rozumieć zwłaszcza katolicy, a za takich uważa się olbrzymia większość Polaków. Bo choć powstrzymanie się od niekoniecznej pracy w jeden dzień w tygodniu jest dobre dla każdego, niezależnie od światopoglądu, to dla nas ta sprawa ma znaczenie szczególne. To kwestia świadomości, że Bóg wie lepiej. I jeśli czegoś od nas oczekuje, to znaczy, że to jest dla nas dobre, nawet gdy aktualnie tego nie widzimy. A nie widzimy, bo nam „dym” nałogu przesłania pole widzenia. Poczekajmy – niech się rozwieje.

Logika manify

W Dniu Kobiet ulicami Warszawy przeszedł marsz feministek pod hasłem „Siła kobiet”. Panie wznosiły hasła wzywające kobiety do solidarności, a władzy, Kościołowi i organizacjom narodowym zarzucały „nieuzasadnione wtrącanie się w życie i prawa kobiet”. Sporo było transparentów o osobliwej treści, typu „Nasze jajniki, wasze klęczniki” (sens chyba jedynie w rymie). Jedno z bardziej odkrywczych haseł brzmiało: „Brak legalnej aborcji zabija”. Trzeba przyznać, że twórczość feministek dzięki takim stwierdzeniom popycha logikę na zupełnie nowe tory. Kontynuujmy zatem tę myśl i wznieśmy hasło: „Niedostępność legalnej kradzieży zubaża”. Albo: „Konieczność ukrywania zbrodni powoduje wrzody żołądka”.•

Nieżyciowa sprawa

Legalna eutanazja w Kanadzie istnieje już 2 lata. „Samobójstwo wspomagane” zastosowano tam przez ten czas trzy razy częściej niż zakładały prognozy. Kard. Thomas Collins z Toronto zauważa, że ta sytuacja silnie wpływa na mentalność Kanadyjczyków, którzy utwierdzają się w przekonaniu, iż człowiek ma wartość tylko wtedy, gdy jest zdrowy, silny i zadowolony z życia. Kościół próbuje zareagować na te zjawiska, docierając do osób wątpiących w wartość swojego życia. Zabiega też o rozwój terapii paliatywnych. Ale społeczeństwo, które nie wierzy w życie po śmierci, nie wie, po co żyć, gdy życie nie daje przyjemności. Zdaje się więc, że nie o brak terapii tam chodzi, lecz o brak nadziei.

Artykuł pochodzi z portalu gosc.pl (info admin)

24 GODZINY DLA PANA

Odpowiadając na wezwania papieża Franciszka archidiecezja częstochowska przyłącza się do światowej inicjatywy modlitewnej „24 godziny dla Pana”, która potrwa od 9 do 10 marca. W archidiecezji częstochowskiej akcja „24 godziny dla Pana” odbędzie pod hasłem „Młodzi przed Panem” w czterech kościołach wyznaczonych przez abp Wacława Depo metropolitę częstochowskiego.

Rozpocznie się 9 marca Eucharystią o godz. 18. Następnie o godz. 19 będzie miało miejsce  nabożeństwo pokutne. Przez całą noc potrwa Adoracja Najświętszego Sakramentu, a wierni będą mieli okazję przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania. Akcja zostanie zakończona następnego dnia o godz. 18.

„24 godziny dla Pana” odbędzie się w: kościele pw. Najświętszej Maryi Panny Zwycięskiej w Częstochowie, kościele pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Radomsku, kościele pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Zawierciu oraz w kościele  pw. św. Stanisława Biskupa Męczennika w Wieluniu.

Akcję „24 godziny dla Pana” w archidiecezji częstochowskiej koordynuje Zespół ds. Nowej Ewangelizacji.

W tym roku inicjatywa „24 godziny dla Pana” w archidiecezji częstochowskiej, zgodnie z wolą abp. Wacława Depo jest przygotowaniem do Synodu Młodych, który będzie miał miejsce w październiku 2018 r.

„Chcemy być w tym dniu z młodymi przed Panem, a nade wszystko chcemy być z Panem i słuchać, by móc kochać” – podkreśla ks. Michał Krawczyk, przewodniczący Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji.

– W tym dniu rozpoczniemy również post, który potrwa do momentu zakończenia Synodu. Formularz postu będzie dostępny na stronie http://dlaewangelizacji.pl/  – dodaje ks. Krawczyk

Inicjatywa 24 godziny dla Pana, którą będziemy przeżywać w piątek oraz w sobotę przed IV Niedzielą Wielkiego Postu, powinna zostać rozpropagowana w diecezjach. Wiele osób powraca do Sakramentu Pojednania, a wśród nich wiele osób młodych, którzy w podobnym doświadczeniu odnajdują często drogę powrotu do Pana, aby żyć chwilą intensywnej modlitwy oraz nadać sens własnemu życiu. Z przekonaniem na nowo kładziemy w centrum Sakrament Pojednania, ponieważ pozwala dotknąć nam wielkość miłosierdzia. Będzie to dla każdego penitenta źródłem prawdziwego pokoju wewnętrznego. Nie zmęczy mnie nigdy powtarzanie, żeby spowiednicy stali się prawdziwym znakiem miłosierdzia Ojca. Każdy spowiednik powinien przyjmować wiernych jak ojciec z przypowieści o marnotrawnym synu: to ojciec, który wybiega na spotkanie syna, pomimo, że ten ostatni roztrwonił majątek. Spowiednicy są wezwani, aby objąć skruszonego syna, który wraca do domu i by wyrazić radość do drugiego syna, który pozostał na zewnątrz i jest niezdolny do radości. Spowiednicy są wezwani do tego, aby byli zawsze i wszędzie, w każdej sytuacji i pomimo wszystko, znakiem prymatu miłosierdzia.

Franciszek Papież, Bulla MISERICORDIAE VULTUS